8/09/2014

Wiedźmin 2 Zabójcy Królów - spojrzenie szybkie niczym jedno cięcie miecza.

Witajcie!

Books Generic other Monstrum, albo wiedźmina opisanie.

Dziś postaram się przedstawić Wam kontynuację Wiedźmina, część drugą - Zabójcy Królów. W lutym przyszłego roku pojawi się część trzecia, która zakończy naszą serię o Geralcie, ale zanim to nastąpi jeszcze wiele razy nasz bohater będzie musiał dokonać wyboru. Zanim zagłębimy się w świat gry chciałbym jeszcze dodać, że warto od razu grać z wersją rozszerzoną gry. Dodaje ona sporo nowych rzeczy - m.in. intro do gry, które dodałem na końcu posta oraz przerywniki Jaskra między etapami gry. Bardzo dobre swoją drogą. Uwielbiam go słuchać. Ale nie przedłużając...

Potrzebuję Twojego miecza, nie fiuta. 




Niedługo po wydarzeniach z części pierwszej, król Temerii Foltest, postanowił rozprawić się ze zbuntowanymi baronami La Valette. My jako jego ochroniarz musimy mu pomóc. Wciąż nie wróciła nam pamięć z okresu pomiędzy grą, a Panią Jeziora. Jednak to nie jest nasz najważniejszy problem. Doszło do zabójstwa króla Demawenda, a nic nie wskazuje na to, by na nim miała się ta rzeź skończyć. Rozpoczynamy grę w więzieniu, przy akompaniamencie grających w kości żołdaków. Chwilę później czeka nas spotkanie z Vernonem Roche (Kapitan Temerskich Służb Specjalnych), tam dowiadujemy się, że podczas szturmu na zamek, coś poszło nie tak. My sami jesteśmy oskarżeni o zbrodnię, a jedynym ratunkiem jest opowiedzenie oskarżycielowi, jak przebiegał atak. Z opcji dialogowych możemy wybrać miejsce od którego zaczniemy, ale tak czy siak opowiemy wszystko. 

Foltest, to swój król. Tak bym to powiedział. Trudno go nie polubić już od samego początku. Za stosunek do swych żołnierzy, za poglądy, za to że mimo, iż więzione przez baronów dzieci są jego bękartami, to ma to w "rzyci", pragnie je uratować i osadzić na swoim tronie. BO TO JEGO DZIECI. Jest opanowanym i rozsądnym człowiekiem. A jego obóz, to coś pięknego! Potem dochodzi do akcji na wierzy na wieży... nie będzie spoilerowania. Przykro mi. A żeby było tego mało, to nasz zamachowiec z jedynki był wiedźminem. Historia nabiera rozpędu.

Więc zasuwamy na przodku. Robota aż się pali.
I nagle słyszę: „Kanarek zdechł!”

Zimny pot mnie oblał. Niucham jak pies w jatce.

„Może przysnął?” Pytam.

Patrzę Cecil trąca klatkę.
Słyszę takie chlup i trzask, a potem grobowe „Ki chuj nakarmił ptaka zacierem?".

Wiedźmin 2 jest dużo ładniejszy i z większym rozmachem stworzony, niż poprzedniczka. Nad grafiką można się rozpływać dniami i nocami. Ale prawda jest taka, że jak zobaczy się lasy Flotsam, to już wiadomo wszystko - Cud, miód! Świat jest dużo bardziej "żywy". W miastach możemy co krok napotkać rozmawiające ze sobą osoby i nie raz stałem przy grupce osób i słuchałem co każda ma do powiedzenia. A mają tego dużo, całe mnóstwo zabawnych tekstów. Poczynając od żartów, po przygody z bandytami, czy po prostu pijackie przyśpiewki. Nasz Geralt oczywiście poza dwoma słynnymi mieczami, może nosić ze sobą mnóstwo rozmaitych części stroju (pancerz, buty etc.). Z talentami sprawa stałą się dużo prostsza i przejrzystsza. Możemy skupić się bardziej na rozwoju jednej z trzech ścieżek: Walka bronią białą, Alchemia, Znaki. Co do znaków. Pojawił się znak, który od początku mi się spodobał, a nie raz bardzo nam się przyda, Yrden - pułapka.

...A co do pijackich przyśpiewek, to mamy co robić w karczmach. Możemy stoczyć walki na pięści, które obfitują w widowiskowe kombosy i żartobliwe określenia. Jeśli ktoś nie lubi lać mordy kolegom, to warto też zagrać w typowe kości. A z czasem zostać okręgowym mistrzem. Niemniej warto zwiedzić całą karczmę, bo nie razu usłyszymy coś co nas rozbawi... bardzo rozbawi. Wiecie jak to jest na wiedźmina i strzygę?

Myślałem, że mamy w piwnicy bazyliszka, a to moja stara po węgiel zeszła.


Co do wyborów i zakończeń, to warto zaznaczyć, że możemy wgrać zapisy z części pierwszej do drugiej i to zmieni nam trochę naszą sytuację - Sami zobaczycie. Zakończeń w tej części jest sporo, bo aż kilkanaście. Ale możemy z nic wyróżnić 3 główne ścieżki, które zawsze trapiły naszego Wiedźmina. Scoia'tale wraz z Iorwethem, czy nienawidzącym go Roche i Temerią. Albo po prostu typowe "Jeżeli mam do wyboru większe i mniejsze zło, to nie wybieram wcale". Mam wrażenie, że nie ważne co wybraliśmy i tak zakończenie nie ma Happy Endu. Może być tylko mniej źle, bo w trakcie rozgrywki polubimy naprawdę wiele postaci. Przez całą grę będą nam towarzyszyć starzy znajomi z poprzedniczki i książek: Triss, Jaskier, Zoltan. A nie raz los zastanie nas z ręką w nocniku. 

Jestem ciekaw, czy na koniec zadacie sobie pytanie: Czy te wszystkie wybory były warte ceny? Kto wie. Tutaj macie intro, swoją drogą jednym z jego autorów jest słynny, Tomek Bagiński (Katedra): 


Polecam, bo to gra, której historia wciąga na wiele godzin, jest jedną z najpiękniejszych i przede wszystkim nasza!

Pozdrawiam
Zui


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz