8/14/2014

Hobbit, czyli tam i z powrotem.



Witajcie,

W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit.

Już niedługo do kin wejdzie część trzecia filmowej adaptacji opowieści o Bilbo. Postanowiłem opowiedzieć wam, jak to wszystko się zaczęło. A początkiem filmów jest niesamowita książka Hobbit, czyli tam i z powrotem. Pierwszy raz zobaczyłem ją wiele lat temu, leżała na półce w małej szkolnej biblioteczce. Nigdy nie przyciągała za bardzo mojego wzroku, okładka (dokładne ta z obrazka obok) była mało interesująca jak dla mnie, zwariowanego chłopaczka. Jednak gdy powoli kończył się asortyment biblioteki, którego jeszcze nie przeczytałem (bo wiecie, czytałem jak szalony, po 5 książek tygodniowo), postanowiłem zabrać się za nią…

Rzeczywiście, kto szuka, ten najczęściej coś znajduje, niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba.


Hobbici, to niewielkie stworzenia, które mniejsze są od krasnoludów, jednak większe rozmiarem od liliputów. Jest to bardzo uprzejma rasa, która umiłowała sobie mieszkanie w norach ziemnych, palenie ziela i obiad, dwa razy dzienny. Biblio niczym nie różni się od innych, przynajmniej na początku tak nam się wydaje. Lecz pewnego dnia, pojawia się w okolicy stary czarodziej, Gandalf.
Zaprasza on naszego bohatera na przygodę, ten nie namyślając się długo, odmawia. Ale tajemnicza postać ma już co do niego plany. Wieczorem na kolacje do hobbita przybywa zgraja krasnoludów, które zaprosił poniekąd czarodziej, bez wiedzy właściciela. Ale skoro już przyszli, to pora ich ugościć… i tam dowiadujemy się, że przewodzi im potomek Króla Pod Górą, Thorin Dębowa Tarcza. A oni pragną odzyskać twierdzę Erebor i potrzebują włamywacza. W pierwszej chwili Biblio się nie zgadza, ale nazajutrz rusza za kompanią, która już jest w drodze. Tak zaczyna się jego przygoda życia…

Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku.

Gdy pisałem pracę maturalną, do tematu podróż wybrałem właśnie tę książkę. I nie żałuję, była najlepszym z wyborów. Pierwsze pytanie, które zostało zadane do pracy i już miałem uśmiech na twarzy – Jakie siły panują nad światem w Hobbicie?. Wiele mówi się o tym, że twórcom adaptacji trochę paluszki się rozbrykały i poniosła ich wyobraźnia, a Biblio, który niejako jest bohaterem książki, w filmach jest tylko jedną z wielu postaci. Podobnie ze sprawą krasnoludów, których brody wiele dają do życzenia. Ale to nie o filmie! Pardon. Książkę warto przeczytać, bo przede wszystkim jest w niej dużo więcej humoru, zagadek, piosenek krasnoludzkich i tajemnic o których możemy pomyśleć sami, nie poda nam tego na tacy reżyser.

Buch czerepy w garnek śmiało,
Szkło na drobny tłuczmy piach –
A co jeszcze pozostało,
O podłogę bęc i trach!
Baczność! Bilbo płaczu bliski,
Zaraz usłyszycie jęk –
Więc uwaga tam na miski!
Trach i prask, bęc, i brzdęk!

Czy książka jest lepsza od filmu, albo film od książki? Ani tak, ani tak. Można by uznać to za dwie różne historie. I dwa różne spojrzenia. A trzeciej części filmowej adaptacji oczekuję w napięciu, aż jestem ciekaw co zrobią twórcy. Czy płacz niewiast zatopi wiele kin?

Czekam na was w Śródziemiu.

Do widzenia! Szczęśliwej drogi, dokądkolwiek zechcesz wędrować!
Ebuś. ;)

Pozdrawiam
Zui  

6 komentarzy:

  1. Jeśli pierwszy film mi się podobał, to drugi muszę uznać za porażkę, za dużo było tam takiej amerykańskiej sieczki - akcja za akcją goniła akcję, moim zdaniem mogliby zrobić jeden film zamiast to tak rozciągać :)
    "tą książkę." - tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuje, już poprawiłem. ;) Jutro i pojutrze opiszę obie części filmowej adaptacji. Uważam drugą za gorszą od pierwszej, ale nie powiedziałbym, iż jest to porażka. Zobaczymy jak z częścią trzecią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, proszę Cię bardzo :D Wyszłam niepocieszona z seansu, pierwsza część bardzo przypadła mi do gustu, druga niestety nie :c

      http://dzikie-anioly.blogspot.com/

      Usuń
    2. Byłem na dwójce 3D za pierwszym razem i strasznie psioczyłem, że mój studencki portfel płacze, podobno przysypiałem. Ale obejrzałem też potem dwójkę na maratonie 2D i już oglądało mi się dużo lepiej, potem jeszcze raz na komputerze i również było nieźle.

      Może to 3D tyle psuło, nie wiem. :D A może za dużo oczekiwałem. Przykład: Pierwszą część obejrzałem z kilkanaście razy.

      Usuń
  3. "Jednak gdy powoli kończył się asortyment biblioteki, który..." machnąłeś się przy tym "który".

    Moim zdaniem zrobili z Hobbita maszynkę do zarabiania pieniędzy, przenosząc powieść na kinowe ekrany. No i w dodatku pocięli taką krótką książkę na trzy części, wepchnęli do historii Orlando Blooma. I po co? Adaptacji można wiele zarzucić. Smuci też fakt, że Hobbita kręci Peter Jackson, reżyser, który pracując przy Władcy Pierścieni, stworzył arcydzieło. Najwyraźniej Jackson wypadł z formy albo woda sodowa mu uderzyła do głowy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można polemizować. Bo główną różnicą między książką Hobbit, a Władcą Pierścieni (trzy części), jest przede wszystkim różnica wiekowa potencjalnego odbiorcy. Władca, jest dojrzalszy. Ale też dopracowany i rozwinięty. Hobbit był takim wstępem do świata Śródziemia i na początku miał być tylko ucieczką przed okropnościami wojny. Dla dzieci.

      Moim zdaniem, takie podejście do filmów nie jest wybitne, ale na pewno dobre.
      Mamy tak jakby dwie historie w jednej. Książkę warto przeczytać, filmy warto obejrzeć. Bo to dobry humor, przygody i zabawa.

      Usuń