7/14/2014

Bo Sługą Bożym nie łatwo być moi mili.



Dla słabych stałem się jak słaby by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla
wszystkich, by ocalić przynajmniej niektórych.
Św. Paweł, I List do Koryntian

Na miecz Pana! Na jego brodę długą jak delta Nilu!

Oj, nie wszyscy polubilibyście uniżonego sługę jego ekscelencji, biskupa Hez–hezeronu.
Mordimera Madderdin.

Nie zrozumcie mnie źle… Jednak za samą zawartość mojego laptopa, inkwizytor rozwarłby swe pełne miłości bożej ramiona. Widok rozkoszy, które zaproponowałaby mi przy torturach, byłby dla mnie czymś zgoła odmiennym od objawienia Najświętszej Panienki. Krzyczałbym potem na stosie, oj wrzeszczałbym tak, że nie powstydziłby się tego niejeden z tych, którzy przyozdabiali krzyże za czasów Zbawiciela. Chór Anielski, słysząc poezję mych okrzyków klaskałby z zachwytu i ocenił na 3 razy Tak.
                                   

Fajnie, co nie? Ktoś się pisze? Wróćmy jednak do naszej książki. Wasz pełen bezbożności blogger przedstawia drugi tytuł z zapowiadanych 3. Oto przed państwem Sługa Boży, autorstwa Jacka Piekary.


Zaczyna się to tak…

Jezus zszedł z krzyża i pierwsze co zrobił, to nakopał do dupy swoim prześladowcom. A jak na Syna Bożego przystało, zrobił to iście widowiskowo. Jednym słowem, Jeruzalem poszło z dymem.

Tutaj poznamy prawdziwego, gniewnego Boga ludu hebrajskiego, tego który kazał wymazać naród Kannan, tego który zesłał zagładę na Sodomę i Gomorę. Tego, który zburzył wieże Babel i sprowadził Potop na grzeszników. Nie ma dla nich litości. Bo tylko szczera chęć poprawy i ogień umiłowanego stosu mogą wybawić od zguby przeklętą duszę. Jeżeli wiecie coś o Inkwizycji, to na pewno nie kojarzy się ona wam najlepiej. Przesłuchania, na których najciekawszą rozrywką były tortury. I nieopuszczający do końca życia zapach stosu, przyozdobionego ludzkim ciałem.

Zrozumieją, że błądzili i pojmą, dlaczego błądzili. Tam zostaną pokropieni
hyzopem i omyci, a ich dusze wybieleją nad śnieg, choć niewiele pozostanie z ich grzesznych
ciał. Aż w końcu dokona się oczyszczenie i spłoną, dziękując Bogu oraz Jego sługom, że
pozwolili im zaznać ekstatycznej radości stosu. Zaufajcie mi, że umierać będą pełni
natchnionej wiary oraz bezbrzeżnej miłości.
Jacek Piekara, Sługa Boży

Mimo wszystko, polubiłem Mordimera. Polubiłem też jego świat. Poprzez niego możemy poznać pracę Świętego Officjum, a możecie mi wierzyć na słowo. Nie jeden stos rozpalił żyzną ziemię mej wyobraźni. Inkwizytor, ma powody by wierzyć i nawracać poprzez ból. Jego Bóg istnieje bez wszelkich wątpliwości, a naszego bohatera nieustannie otacza parasolem ochrony, anielski opiekun. Mimo swej głębokiej wiary, jest również człowiekiem, nie stroni od alkoholu, uciech cielesnych na prawo i lewo (wrota wszelkich burdeli, stoją przed nim otworem niczym bramy samego nieba). Wielu z Was powiedziałoby dosyć impulsywnie, miłe dla uszu i bardzo zrozumiałe. – Ale chuj z niego… Mordimer nie jest czystą kroplą miłości Pana. Niewielu potrafi zabić niewinnych, by ocalić świat…
W wielu przypadkach postąpiłbym inaczej niż on, ale czasem nie idzie odmówić racji jego logice, ostrej lecz pewnej niczym miecz zbawiciela, który spadł na kark ślepych faryzeuszy.
 
Pozdrawiam
Zui

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz