Dla słabych stałem się jak słaby
by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla
wszystkich, by ocalić
przynajmniej niektórych.
Św. Paweł, I List do Koryntian
Na miecz Pana!
Na jego brodę długą jak delta Nilu!
Oj, nie
wszyscy polubilibyście uniżonego sługę jego ekscelencji, biskupa Hez–hezeronu.
Mordimera
Madderdin.
Nie zrozumcie
mnie źle… Jednak za samą zawartość mojego laptopa, inkwizytor rozwarłby swe
pełne miłości bożej ramiona. Widok rozkoszy, które zaproponowałaby mi przy
torturach, byłby dla mnie czymś zgoła odmiennym od objawienia Najświętszej Panienki.
Krzyczałbym potem na stosie, oj wrzeszczałbym tak, że nie powstydziłby się tego
niejeden z tych, którzy przyozdabiali krzyże za czasów Zbawiciela. Chór
Anielski, słysząc poezję mych okrzyków klaskałby z zachwytu i ocenił na 3 razy
Tak.
Fajnie, co
nie? Ktoś się pisze? Wróćmy jednak do naszej książki. Wasz pełen bezbożności
blogger przedstawia drugi tytuł z zapowiadanych 3. Oto przed państwem Sługa Boży, autorstwa Jacka Piekary.
Zaczyna się to
tak…
Jezus zszedł z
krzyża i pierwsze co zrobił, to nakopał do dupy swoim prześladowcom. A jak na Syna
Bożego przystało, zrobił to iście widowiskowo. Jednym słowem, Jeruzalem poszło
z dymem.
Tutaj poznamy
prawdziwego, gniewnego Boga ludu hebrajskiego, tego który kazał wymazać naród
Kannan, tego który zesłał zagładę na Sodomę i Gomorę. Tego, który zburzył wieże
Babel i sprowadził Potop na grzeszników. Nie ma dla nich litości. Bo tylko
szczera chęć poprawy i ogień umiłowanego stosu mogą wybawić od zguby przeklętą
duszę. Jeżeli wiecie coś o Inkwizycji, to na pewno nie kojarzy się ona wam
najlepiej. Przesłuchania, na których najciekawszą rozrywką były tortury. I
nieopuszczający do końca życia zapach stosu, przyozdobionego ludzkim ciałem.
Zrozumieją, że błądzili i pojmą, dlaczego błądzili. Tam
zostaną pokropieni
hyzopem i omyci, a ich dusze wybieleją nad śnieg, choć
niewiele pozostanie z ich grzesznych
ciał. Aż w końcu dokona się oczyszczenie i spłoną, dziękując
Bogu oraz Jego sługom, że
pozwolili im zaznać ekstatycznej radości stosu. Zaufajcie
mi, że umierać będą pełni
natchnionej wiary
oraz bezbrzeżnej miłości.
Jacek Piekara, Sługa
Boży
Mimo wszystko,
polubiłem Mordimera. Polubiłem też jego świat. Poprzez niego możemy poznać
pracę Świętego Officjum, a możecie mi wierzyć na słowo. Nie jeden stos rozpalił
żyzną ziemię mej wyobraźni. Inkwizytor, ma powody by wierzyć i nawracać poprzez
ból. Jego Bóg istnieje bez wszelkich wątpliwości, a naszego bohatera
nieustannie otacza parasolem ochrony, anielski opiekun. Mimo swej głębokiej
wiary, jest również człowiekiem, nie stroni od alkoholu, uciech cielesnych na
prawo i lewo (wrota wszelkich burdeli, stoją przed nim otworem niczym bramy
samego nieba). Wielu z Was powiedziałoby dosyć impulsywnie, miłe dla uszu i
bardzo zrozumiałe. – Ale chuj z niego… Mordimer nie jest czystą kroplą miłości
Pana. Niewielu potrafi zabić niewinnych, by ocalić świat…
W wielu
przypadkach postąpiłbym inaczej niż on, ale czasem nie idzie odmówić racji jego
logice, ostrej lecz pewnej niczym miecz zbawiciela, który spadł na kark ślepych
faryzeuszy.
Pozdrawiam
Zui
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz