Co by było gdyby życie było jedną wielką grą Powiecie mi:
Przecież to jest gra, ciągła gra by przetrwać. Jednak nie chodzi mi o coś
takiego. Zastanówmy się, co by było gdyby nasz świat całkowicie zamienił się w
grę. Przykładem niech będzie gra cRPG – Gothic 3. Dla niewtajemniczonych, już
śpieszę z wytłumaczeniem. Ma ogromny piękny świat, pełen miast, ludzi, zadań.
Opiera się na typowym naszym średniowieczu. Z paroma wyjątkami: Usuwamy konie,
dodajemy magię. Tak w skrócie.
Napisanie tego posta naszło mnie po obejrzeniu filmu „Na
skraju jutra”, gdzie bohater po śmierci, wraca kilka godzin wcześniej w
przeszłość i znów zaczyna od początku: taki save point, jak w grze (nawiązanie
do gothic). Więc jaki byłby świat, gdybyśmy przenieśli się, a raczej część z
nas w grę?
Scenariusz 1
Przenosimy się duszą i ciałem do
świata gry. Patrzymy, wszystko cacy. Mamy łuk, miecz, fajne wdzianko (Pancerz
wieśniaka). Jak zapaleni gracze od razu ruszamy do eksploracji świata.
Napotykamy pierwszą większą osadę. Miasto żyje! Kupcy krzyczą na straganach.
- Świeże ryby! Najświeższe w całej
Myrtanie!
- Ja mam jeszcze świeższe! – Tutaj wygrażanie
w stronę konkurenta.
Kowala stuka sobie w kowadło, ktoś
inny młotkiem demoluje domostwo. Cudnie! Zagadujemy pierwszą z brzegu osobę.
Naprowadza nas na najemnika z zadaniami. Stasiu, bo tak ładnie się nazywa nasz
przyszły kolega, ma dla nas typowego questa.
- Idź i zabij 4 wkurwiające moją osadę
wilki. - Jak nie będziesz uważny, to zrobią z Ciebie szkielet obgryziony do
zera. Ale co tam, ty się nie boisz. Wiesz, że jakby co, to 10 min. wcześniej zapisano
grę. Najwyżej ekran logowania i gramy od momentu zapisu (Na zasadzie, że
obudzimy się po śmierci w miejscu początkowym). Idziemy zabijamy wilki i jest
super. Przy okazji używamy 14 mikstur leczniczych i gulaszu starej kucharki. Z
czasem, po seriach questów typu: Przynieś – zabij – nakop do dupy, stajemy się szanowanym obywatelem. I
toczymy swoje życie wśród społeczności wirtualnej dalej.
(Do obrazka: Oj dana, dana, napierdalam ice ballami od samego rana)
I wszyscy są szczęśliwi, Ci co marzą o
świecie fantasy, który oderwałby ich od nudy rzeczywistego, są spełnieni.
Jednak…
Scenariusz drugi
Zaczynamy tak samo, z odjęciem
możliwości wczytania zapisu. Na pierwszych 4 wilkach kończymy nasz niesławny
żywot. Pojawia się pytanie. Kto byłby taki chętny by wyruszyć w świat fantasy,
gdyby miał zasadę: Śmierć = koniec? Za każdym z rogów może siedzieć ukryty
czarny mag. Co prawda, jest już po 500 latach życia. Ledwie widzi na oczy,
przez co myli nas z wilkiem i zabija kulą ognia. Wszystko miało być takie
niezwykłe… Na pewno żywa pochodnia w naszym wydaniu, byłaby czymś takim…
Ryzykujemy?
- Potężne warowne zamki na skałach…
- Królowie, których łaskawe
spojrzenie może wynieść nas na szam szczyt…
- Piękne królewny i książęta…
- Klasztory, pełne studiujących
świat magii adeptów… (Zapierdziałym księżom mówimy nie)
- Magia, która staje się czymś na
porządku dziennym (Wyjdź przed chatę, na dziedzińcu napierdalają się magowie)
- Zadania w których możemy się
wykazać męstwem (Siedzisz 5 godzin ukryty w krzakach i czekasz, aż kupiec wpadnie
w pułapkę, potem 2 strzały z łuku i on uciekający z pełnymi portkami, złoto
jest nasze. Prawda, że dużo męstwa było potrzebne? ;))
- Miecze, topory, łuki, kusze,
halabardy, widły, garnek, miotła – narzędzia eksterminacji
No to wypisałem co nieco. Kto
ryzykuje razem ze mną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz