
Historia nie zaczyna się tak jak inne o Piotrusiu... tutaj mamy podstarzałego już Petera, który w natłoku pracy zapomina nawet o własnych dzieciach. Lecz Kapitan Hook (Ten typ z wykałaczką zamiast dłoni) pewnej nocy, nagle pojawia się w domu bohatera i porywa jego dzieci. Wciąż poluje na swego starego wroga, mimo że ten nie pamięta, jak to było być dzieckiem. Na pomoc Peterowi przybywa wróżka Dzwoneczek, która za pomocą pyłku przenosi go do krainy Nibylandii. Tam przyjdzie mu odebrać syna i córkę piratom i na nowo odkryć w sobie Piotrusia Pana. A przede wszystkim pokazać własnym dzieciom, że ojciec kocha je całym sercem i zawsze będzie obok nich.
Nie zapomniane chwile, postacie i sytuacje. Julia Roberts jako wróżka wypada niesamowicie, a jej rozmowy z Robinem, jako Peterem na zawsze przejdą do kanonu. Kapitana Jamesa Hooka zagrał Dustin Hoffman i moim osobistym zdaniem nie ma osoby, która lepiej pasowałaby do tej roli. Sam główny bohater został świetnie wykreowany przez Robina, a dziecko które pokazał na ekranie, było tak rzeczywiste, że musiało po prostu w nim być.
Większość filmu spędzamy na kibicowaniu bohaterowi - Zbudź się Piotrusiu! Toczy się tutaj konflikt między wiecznymi dziećmi, a dorosłymi. Przypomina mi to pewną bajkę Ignacego Krasickiego:
Każdy wiek ma goryczy, ma swoje przywary;
Syn się męczył nad książką, stękał ojciec stary.
Ten nie miał odpoczynku, a tamten swobody:
Płakał ojciec, że stary; płakał syn, że młody.

Na koniec dodam jeszcze, że warto spojrzeć do książki Chłopcy, Jakuba Ćwieka. Opowiada ona historię dorosłych dzieci Nibylandii.
Pozdrawiam ze świata dzieciństwa,
Zui
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz