7/07/2014

Opowieści za Zuimorza.

Witam,
 
Kolejne 2 godziny podróży przede mną. Deszcz za oknem wydaje mi się tylko złudzeniem, które dzięki szczelnemu pociągowi utrzymywać się będzie jeszcze przez bardzo długo. Ze stanowczością staram się obronić puste miejsce obok mnie, preferuję samotną podróż. Może to nieuprzejme z mej strony, ale nie zawsze muszę być miły. Nie chcę tego. 

Biedny ten nasz świat pełen istot dla których najważniejsza jest ucieczka w niedolę używek… Za sobą słyszę kogoś śpiewającego pieśni Maryjne, mimo że nie jestem katolikiem miło mi się robi na sercu słysząc, że ktoś tak wielbi swego Boga. Odwracam się by spojrzeć w nadziei, że to jakaś pielgrzymka. Strasznie się mylę… to tylko kolejna poczwara, śmierdząca, która pod płaszczem „Boga” próbuję wyłudzić pieniądze. Inni towarzysze podróży, równie niechętnie na to patrzą. Nikt nie chce się podzielić z tym odrażającym potworem zwanym Żul.


Podchodzi do mnie, od początku kiwam głową na znak, że nie dostanie nawet grosza. Uparta bestia, intonuje pieśń od nowa, a gdy nie widzi z mojej strony reakcji pozytywnej, stwierdza z czymś co u niego robi za pogardę „Nie jest Pan katolikiem”. Uprzejmie potwierdzam z maleńkim uśmiechem na twarzy. Jestem okultystą, jak lubi nazywać mnie moja dziewczyna. Kimś kto próbuje zajmować się magią. I mam całkowicie odmienną wizję Boga. Mimo wszystko, to nie jest odpowiednia chwila na dysputy religijne i spory, która racja jest fajniejsza. Więc gryzę się w język i nie wydaje z siebie nawet słowa więcej. Kiedyś naprawdę go sobie amputuję własnymi zębami. 

Dopiero gdy indywiduum opuszcza pobliże mego spoczynku dociera do mnie zapach, który za sobą niesie. Momentalnie przechodzi mi ochota na dalszą degustację smakowitego jabłka. Widzę, jak podchodzi do kolejnej osoby, jest to kobieta w wieku średnim. Równie negatywnie nastawiona do intruza. Ona zostaje uraczona określeniem „Wiedźma”, kto by pomyślał, że nasza gwiazda półświatka rynsztokowego potrafi kogoś zrugać. 


Jakiś chłopak zaoferował mu bułkę, nie spotkało się to z radosną reakcją ze strony muzyka, jak go nazywam z lekkim uśmiechem. Ktoś inny chciał dać 20 gr, muzyk stwierdził, że jego talent i umiłowanie Matki Boskiej, o pseudonimie artystycznym mamona nie jest odpowiednio doceniane. Zaproponował odebranie 20 zł, stukrotnie się przeliczył. 


Chwilę później zakończył się ten pseudo epicki rajd menelski z pieśnią na ustach, nadszedł czas by pociąg ruszył, a nasz niechciany towarzysz musiał się ewakuować. Przecież Maryja nie zapłaci mu za bilet. Chyba, że się myliłem i w nieuchwytnym dla ludzkiego oka momencie oblicze muzyka pojaśniało, a jego koszyczek napełnił się grosiwem. Ośmielam się jednak wątpić, takich cudów świat nie doświadcza. Katolicyzm to mowa o miłości, dobroć, cnotliwość, a nie spadające pieniądze. Pominę rozważania na temat umiłowania niektórych księży wobec bliźnich, które czasem kończy się stosunkiem. Oczywiście, nie mam tu na myśli stosunku jaki występuje podczas spowiedzi świętej.
Najsmutniejsze jednak jest to, że mimo wszelkich starań jakie włożyłem w obronę miejsca, nie udało mi się tego dokonać. Przyszedł mężczyzna i bez ceregieli mi je zajął. Nie jestem Babiniczem Jasnej Góry, albo ktoś doniósł niebiańskim strażnikom, iż wyśmiewam ich posłańca roznoszącego cudowny zapach zbawienia. 


Patrzę za okno niemal z tęsknotą za czymś z czego jeszcze mógłbym się pośmiać. Mimo wszystko mieszkaniec dworców i innych nocnych legowisk, dał mi chwilę w której mogłem oderwać się od myśli, że pada deszcz… Pewnie gdzieś tam podejmuje kolejną próbę szturmowania portfeli nieświadomych zagrożenia podróżnych. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci, ten orędownik Maryjny. Dobra, trochę przesadzam, ale daję mu jeszcze 10 min.
No i wróciłem pamięcią do lat młodzieńczych, gdy zmuszony nieugiętą wolą ojca musiałem wysłuchiwać kościelnych oracji.


Pozdrawiam
Zui

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz